logonajstarszy wizerunek godła Lublina Sekcja ROBIĘ prezentuje receptury które materializuję; PROMUJĘ to rzeczy polecane, biorę od znajomych; MAM to zapasy, mienie powarsztatowe, promo itp., BAZA to opisy składników, źródła itp. itd.
 
Wszystkie prezentowane tu treści mają charatkter jedynie informacyjny, są moimi opiniami, których źródła chętnie udostępnię. To prywatna strona, dla Bliskich i Przyjaciół, ale nie mam nic do ukrywania, więc jest dostępna dla wszystkich. Prawa autorskie w stopce.

 

Płyn Lugola

Najłatwiej dostępna do użycia/spożycia postać jodu. Dla większości, bo nie każdy organizm pracuje na tyle prawidłowo, by przyjmować jod w tej formie. Rozwodzić się nie będę, bo z jodem to nie zabawa i miejsce na eksperymenty, przedawkowanie jest po prostu łatwe, więc kto wie co robić z płynem Lugola, ten wie, i robi to na własną odpowiedzialność. Niemniej warto się zainteresować, przynajmniej na wypadek skażenia radioaktywnego - nawet w sytuacjach fałszywych alarmów płyn Lugola znikał z aptek natychmiast, lepiej być przygotowanym i wiedzieć jak postępować. A poza tym jod w tej postaci ma różne inne zastosowania - do ran, do płukania zatok.
A dlaczego robię go sam? Nie wiedzieć czemu produkty apteczne zawsze są najgorszą opcją - dużo droższe, stężenie substancji aktywnych śmiesznie niskie, wchłanialność pod znakiem zapytania, szkodliwe barwniki i wypełniacze. Z Lugolem jest podobnie, 1% roztwór w czymś, czego nie chcę mieć w środku, cztery razy droższy od własnoręcznie zrobionego. Robię 5%: jod krystaliczny czda, jodek potasu czda plus woda destylowana. Tak samo jak ta pani: www.pepsieliot.com/zostan-macgyverem-i-zrob-sobie-plyn-lugola-w-domu/ - jest tam też komplet informacji dla ciekawskich, co, jak i dlaczego - polecam, odsyłam, zaoszczędziła mi pisania.
 

 

 Srebro koloidalne

Srebro od początku dziejów było znane ludziom jako ważne narzędzie zachowania dobrostanu - lek, niemal panaceum, nie tylko jako środek płatniczy. Już współcześnie odkryto koloidalną formę srebra i stworzono przystępną metodę jej wytwarzania. Badania właściwości, które ona posiada rozwijają się dosyć dynamicznie, na ile pozwala oczywisty brak funduszy na ich finansowanie. To, co już odkryto, nie tylko potwierdza i tłumaczy zastosowania znane z historii, ale także pokazuje ogromne spektrum możliwości wspierania zdrowia srebrem. Nie będę się tu rozpisywać na temat możliwych aplikacji, jest na to sporo dobrych źródeł, polecam np. dwie dostępne w Polsce pozycje książkowe:
Werner Kühni, Walter von Holst – „Srebro koloidalne jako lek – Zdrowy antybiotyk”
Oliver Franneck – „Srebro koloidalne – lek czy trucizna?”
Są dobrze udokumentowane i w moim odbiorze obiektywne, a przy tym różnią się czasami w szczegółach. Tym bardziej warto poznać i skonfrontować ze sobą obydwie. Z masy interesujących informacji w nich zawartych przytoczę tylko taką ciekawostkę: mimo że srebro stanowi jedynie 0,000001 procent zawartości skorupy ziemskiej, spadek poziomu srebra poniżej 0,001 procenta masy ciała może powodować zaburzenia pracy układu odpornościowego.
 
Pisząc ten tekst chcę natomiast zwrócić uwagę na sprawy ważne przy stosowaniu srebra koloidalnego, które są raczej mało znane.
Srebro w tej postaci robi się coraz modniejsze, mimo oporu farmaceutycznej konkurencji, ale stosowane jest ono często zupełnie po omacku. A ze srebrem też należy stosować się do odpowiednich reguł, by uzyskać pożądany rezultat. Można przedobrzyć, uzyskać efekt przeciwny do zamierzonego, czyli sobie zaszkodzić, albo nie doznać żadnej różnicy. To wszystko zależy od postaci, jakości i dawki.
Kluczowy skutek działania srebra koloidalnego opisano już w 1908 roku. Okazało się, że zabija ono zarazki, bardzo szybko i skutecznie. A co najciekawsze – bezpiecznie, nie powodując skutków ubocznych - do czego zaraz wrócę. Było wtedy bardzo drogim lekiem, ale uchodziło za najlepszy antybiotyk na świecie, o szerokim spektrum działania. Dwie dekady później na rynku pojawiła się penicylina, szybko detronizując srebro. Na długo znikło ono z obiegu chyba na całym świecie. Nauka nie miała wtedy jeszcze pojęcia, jak ważna jest selektywność w działaniu przeciw drobnoustrojom. Zabijanie wszystkiego jak leci, jak już dziś wiemy (i tylko można żałować, że nie jest to jeszcze wiedza powszechna), jest czystym barbarzyństwem, dokonywanym na ludzkim organizmie. Natomiast srebro koloidalne zabija bakterie wybiórczo, ogólnie rzecz ujmując – te dla nas szkodliwe, nazywane chorobotwórczymi. W tym antybiotykoodporne... Nauka jak dotąd nie odkryła, jak srebro „wybiera” mikroorganizmy do likwidacji. Wiemy, że jony srebra blokują w mikroorganizmach działanie enzymów tiolowych, ale nie bardzo wiadomo jak to się przekłada na tę wybiórczość srebra. Niemniej uczeni zdążyli potwierdzić, że w jakiś sposób działanie tego metalu jako antybiotyku jest wybiórcze - i to w dobry dla ludzkiego mikrobiomu sposób (oczywiście dotyczy to także innych zwierząt). A syntetyczne antybiotyki tego nie potrafią. Stąd głównie bierze się to, że srebro praktycznie nie ma skutków ubocznych, natomiast apteczny antybiotyk jest zagrożeniem dla zdrowia, czasem nawet życia.
Skuteczny i bezpieczny antybiotyk to już bardzo, bardzo wiele, ale srebro pełni też inne korzystne funkcje w ludzkich komórkach. Dlatego jest wciąż badane, mimo braku środków, i stosowane już z powodzeniem w profilaktyce i leczeniu kilkuset różnych przypadłości. Stąd trudno byłoby przytoczyć nawet samą ich listę. Spróbuję parę pierwszych liter alfabetu: alergie, ból gardła, choroba lokomocyjna, drożdżyca, egzema, grzybice, hemoroidy, infekcje... (ciekawe, ale większość chorób jest pod literą Z: wszelkie zapalenia i zespoły...)
 
Nieważne, czy kupujemy, czy robimy samodzielnie, skądkolwiek czerpiemy wiedzę o srebrze koloidalnym, należy wziąć pod uwagę poniższe sprawy:
  1. Woda, z której został zrobiony koloid srebra, musi być demineralizowana lub destylowana, ma zawierać od 0 do najwyżej kilku części na milion (ppm). Inaczej nie uzyskamy koloidu, ale sole srebra – azotany. To one w nadmiarze wywołują chyba wszystkie skutki uboczne przypisywane nadużywaniu srebra, w tym przede wszystkim srebrzycę. Używanie choćby i najlepszej wody mineralnej, źródlanej, dodawanie jakiś soli, czy przyspieszaczy podczas wytwarzania, spowoduje, że uzyskany płyn będzie bakteriobójczy, ale straci pozostałe walory srebra koloidalnego.
  2. Wytwarzanie – nie tylko czystość wody decyduje o jakości koloidu. Inne parametry – wartości prądu, temperatura i czas - też są istotne. Robiąc srebro samodzielnie należy stosować książkowe wartości.
  3. Co szkodzi srebru koloidalnemu? Koloid to najmniejsze możliwe cząsteczki czegoś, tutaj srebra, zawieszone w cieczy. Od nich mniejsze są już tylko atomy. Drobinki te mają jednakowe ładunki elektryczne, zatem odpychają się od siebie – i to powoduje, że nie opadają od razu na dno, tylko stanowią zawiesinę. Z czasem opadają jedne na drugie, tak że powstają coraz większe ich skupiska - jakby sklejały się w coraz większe kuleczki. Im stają się one większe, ich zdolność przenikania do środka różnych struktur maleje. Najmniejsze, niedługo po zrobieniu dobrej jakości koloidu, są mniejsze od nici DNA, potrafią je penetrować, co zdaje się mieć pozytywne skutki. Dalej są mniejsze od najmniejszych wirusów, więc mogą sobie radzić z nimi. Pestycydy i inne chemikalia o drobnej wielkości też stają się stopniowo za duże dla drobinek srebra, przez co nadają się one w końcu już tylko do zwalczania bakterii… Ile zajmuje taka utrata właściwości przez srebro koloidalne? Przypomina ten proces trochę utlenianie się olejów tłoczonych na zimno. Najlepsze zaraz po tłoczeniu, dobre jeszcze przez parę dni, a nadające się do spożycia jeszcze do paru miesięcy, ale to już nie to. Nie warto robić zapasów, więc domowe wytwarzanie (przy zachowaniu wszystkich parametrów), ma sens.
    Co bardzo ważne: proces tego „starzenia się” koloidu srebra jest bardzo przyspieszany przez promieniowanie. Dlatego trzeba przechowywać gotowy płyn z dala od światła i innych źródeł promieniowania, czyli wszelkich nośników prądu (zatem lodówka jest jednym z najgorszych miejsc do jego trzymania).
  4. Skuteczność srebra przyjmowanego doustnie istotnie zależy od fazy księżyca. Przez cztery dni w czasie pełni nie należy stosować go. Nie ma ono wtedy właściwości bakterio- i wirusobójczych. Co gorsza, podczas pełni potrafi działać nawet odwrotnie, namnażając drobnoustroje.
 
Osobiście uważam, że stosowanie antybiotyków, walka z bakteriami, jest zła. A dopuszczalna w skrajnych sytuacjach i wybiórczo, tak jak działa srebro, niektóre inne metale, czy też zioła. Żyjemy w czasach, gdy powszechna sterylizacja przybrała chorobliwe rozmiary, dysbiozy są prawdziwą zabójczą pandemią. Ludzie, sądząc, że chronią się przed chorobami, właśnie sterylizacją je wywołują. W tej sytuacji promuję, jako zamienniki będące mniejszym złem, środki wiruso- i bakteriobójcze, które nie szkodzą, a przy okazji mogą pomagać w bardzo różnych sytuacjach. Do olejku „czterech złodziei” dołączyło srebro koloidalne.
 

 
Krople z glistnika wg A. Haretskiego
 
Na stronie Akademii Medycyny Regeneracyjnej jest koncentrat z glistnika: https://medycynaludowa.com/shop/pl/kosmetyki/64-koncentrat-z-glistnika-haretski-5903887840064.html
Dawniej był tam też przepis na ten koncentrat, ale został przeniesiony do ksiażki Aleksandra Haretskiego. Generalnie po szczegóły dotyczące używania odsyłam do źródła. Robię te same krople, z jedną różnicą, zamiast wody używam DMSO. Skład to koncentrat i DMSO w stosunku 1;1. Jak podaje Haretski, stężenie może być od 1:1 do 1:2 w przypadku dzici i osób bardziej wrażliwych, także można go jeszcze rozcieńczyć (wodą destylowaną, solą fizjologiczną lub DMSO.
Glistnik zbierałem i wyciskałem sam, miód mam od kolegi pszczelarza, który sam używa moich kropli (więc jest żywotnie zainteresowany ich jakością), natomiast DMSO kupuję czystości cz.d.a. - i do rozcieńczania nie używałbym żadnego innego, tj. czystego czy o jeszcze niższej czystości.
Sól, która jest tu konserwantem, to normalna sól kłodawska.
Jeszcze uwaga odnośnie stosowania. Na samym początku oczy po użyciu kropli mogą przez kilka - kilkanaście sekund mocno piec/szczypać. W takim przypadku wypada zaciskając powieki ruszać gałkami ocznymi na zmianę z mruganiem. To naturalne, już po dniu czy kilku dniach stosowania będzie widać po stanie gałek oczu, że nic złego się im nie działo, a wręcz przeciwnie. I przy każdym kolejnym razie uczucie będzie słabsze, aż do momentu, gdy krople nie będą wywoływać żadnej odczuwalnej reakcji. To ważne, żeby na początku się nie bać i nie zrażać, jeśli piecze, to znaczy że działa, naprawia...
 
 
 
(C) Marcin Bogacz – cokolwiek jest udostępniane w domenie bogacz.pl i zdrowamoc.info, zrobiłem sam, albo podaję autora. Jak chcesz coś skopiować, najpierw zapytaj czy możesz; nie możesz, dopóki nie dostaniesz zgody.